Gdy 28 września odczytałam wiadomość „Gratulujemy, dostałaś się na warsztaty Fashion Writting” po policzkach leciały mi łzy ze szczęścia. Poczułam, że spełnia się moje marzenie, ale nie wiedziałam wtedy, że aż tak bardzo wszechświat będzie mnie sprawdzał. Miałam tydzień, aby poukładać mój świat w Płocku, pozmieniać terminy spotkań i zobowiązań. 9 października odwiozłam dzieci do żłobka i szkoły, a w sercu pojawiał się naprzemiennie smutek, że ich zostawiam oraz ogromna radość i ciekawość jak to będzie wyglądało. Do Poznania dojechałam na późniejsze śniadanie o 12.00. Zobaczyłam o wiele młodszych ludzi, którzy już od liceum, studiów wiedzą co chcą robić w życiu.
Pora na pierwszy sprawdzian. Dostaję informację, że będziemy mieszkały w pokoju dwunastoosobowym w sześć kobiet. Po 4h czekania w hostelu wchodzę do pokoju z piętrowymi łóżkami i w głowie myśl „kiedy jak nie teraz – witaj przygodo!”. Musiałam wziąć kilka wdechów i przekierować myślenie na kolonie dla dorosłych. Wtedy nie wiedziałam, że te kobiety będą moimi najwspanialszymi towarzyszkami „podróży”. Zostało nas pięć, tworzących jak w liceum zespół Spice Girl. Nic nas tak nie rozluźniało jak wspólne czytanie tekstów i śpiewanie. Nie czułyśmy między sobą rywalizacji, ale ogromne wsparcie. Wiedziałyśmy, że dla siebie jesteśmy wygrane, tworzyłyśmy magazyny, które były naszym odzwierciedleniem. Tak jak każda z nas była inna, tak inaczej patrzyłyśmy na modę.
Drugiego dnia poznaliśmy Piotra Zacharę – naszego mentora warsztatów. Plotki o jego groźnym spojrzeniu i bardzo dobrym warsztacie krążyły pomiędzy znajomymi. Może i spojrzenie ma groźne, ale w środku to bardzo cierpliwy i dobry człowiek. Co do świetnego warsztatu, wszystko się zgadza. Piotr stawia na poprawną polszczyznę i proste słowa. Tego właśnie starał się nas nauczyć podczas wspólnej pracy.
Na początku wspominałam Wam o sprawdzającym mnie wszechświecie. Już od początku wyczuwałam ogromną tęsknotę Kai i Kajetana, bolący brzuch i ciągłe wołanie w słuchawkę. W pierwszym tygodniu Hubert brał udział w maratonie (jeszcze raz ogromne graulacje). Jego stan po pokonaniu 42km był słaby, nie nadawał się do zajmowania dziećmi. Na pomoc przyszła moja mama, która wzięła urlop (moje ogromne szczęście). Czułam, że jest im ciężko, ale nigdy nie usłyszałam „Wracaj jesteś nam potrzebna”. Widziałam jak udają, że jest dobrze, sama ze sobą walczyłam czy zostać czy może już powinnam wracać. We wtorek usłyszałam, że umarła babcia Huberta. Wiedziałam, że chcę być w tej chwili z nimi, a z drugiej strony nie chciałam się poddawać. W ciągu 24h skończyłam magazyn, znalazłam grafika, który poskłada mi wszystko całość (jeszcze raz ogromne dzięki Bartosz). Dałam radę, wszystko tak zaplanowałam, aby w czwartek o być 14.00 na pogrzebie i w nocy wrócić do Poznania.
Między głównymi warsztatami mieliśmy dwa warsztaty z ludźmi z pasją: Olką Kaźmierczak i Piotrem Buckim.
Olka opowiedziała nam o tworzeniu marki osobistej, wspominała swoje warsztaty na Art & Fashion Forum jako uczestniczka, które wygrała trzy lata temu.
Piotr przygotowywał nas od strony technicznej na wystąpienie na gali. Bardzo dużo wzięłam z tego warsztatu dla siebie i wykorzystałam podczas występu – dziękuję.
Piątek rano, czekamy przed otwarciem Starego Browaru razem z warsztatowiczami ciekawi efektu swojej pracy. Szybkim krokiem wchodzi Maciej z drukarni, aby dać nam do wystawienia magazyny. Maciej (wspaniały człowiek, który nie raz mi pomagał) przyjeżdża z informacją, że mój magazyn źle się wydrukował i będzie dopiero za godzinę. Ja ze spokojem odpowiedziałam mu „dobrze, poczekam”, a on ze zdziwieniem „skąd w Tobie tyle akceptacji, czy Ci nie zależy?”. Zależało, ale nie lubię walczyć z rzeczami, na które nie mam wpływu.
Gdy magazyn dotarł do Starego Browaru i mogłam go dotknąć, poczułam ogromną satysfakcję. Miałam namacalny dowód, że warto spełniać swoje marzenia. Magazyn możecie oglądać i czytać przez miesiąc w Starym Browarze.
Ten wyjazd udowodnił mi, że mam moc organizacji i jak bardzo mi na czymś zależy to potrafię zjeść ciastko i mieć ciastko. Co najważniejsze, nie poddaje się jeśli czuję, że ma to coś dla mnie znaczenie i czuję, że warto. Jeszcze raz bardzo dziękuję mojej rodzinie, przyjaciołom, magicznym towarzyszom podróży za wsparcie i cierpliwość.
Fot. Jakub WIttchen i archiwum prywatne
Brak komentarzy