Mamy się poświęcają, często „podcinają sobie żyły” dla dzieci, oddają im wszystkie zgromadzone pieniądze na zachcianki, ale czy właściwie nasze dzieci tego potrzebują? Czy to jest najważniejsze w byciu mamą? Czy tak naprawdę w tym zamartwianiu, martwimy się o nasze dzieci czy o własny spokój?
Współcześnie nadal oswajamy się z ideą, że dzieci są nie tylko odrębnymi istotami, ale także stanowią wartość samą w sobie, gdyż są wyjątkowe i dobre tylko dlatego, że istnieją! Jesper Juul – „Twoje kompetentne dziecko. Dlaczego powinniśmy traktować dzieci poważniej?”
26 maja był dzień mamy (jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla Wspaniałych MAM). Czułyśmy się jak królowe życia ( którymi jesteśmy, bo obdarowałyśmy kolejnego człowieka możliwością istnienia). Po przeczytaniu książki Jespera Julla „Moje kompetentne dziecko” zdałam sobie sprawę jak wiele nasze dzieci potrafią, rozumieją, a my im te kompetencje odbieramy. Naszą chęcią zrobienia np. czegoś lepiej, mówiąc „daj ja to zrobię” pokazujemy, że nie wierzymy w ich umiejętności nie dając tym samym możliwości wykazania się.
Wiele ukazał mi vlog Adama Szustaka „Jak być dobrą mamą„. Dużym kopniakiem było pokazanie, że my często nie myślimy o naszych dzieciach, ale o sobie (są one tylko przykrywką). Na nich przekładamy nasze strachy, brak poczucia własnej wartości. Idealnym przykładem jest sytuacja, gdy dziecko robi coś po swojemu, ma ochotę wyjść ze swojej strefy komfortu, a rodzic mimo bezpiecznej sytuacji czuje strach i im na to nie pozwala. Może potrzebujemy czasami wziąć 10 wdechów i wydechów i dać dziecku wolność wyboru.
Przez 6,5 roku bycia mamą probowałam różnych technik wychowawczych czytałam np. „W Paryżu dzieci nie grymaszą”, gdzie były zupełnie inne wartości i patrząc z perspektywy czasu zastanawiam się jak ja mogłam to doczytać do końca. Wiem, że wtedy miałam inny poziom świadomości, pragnęłam dla siebie i moich dzieci innego życia.
Niestety dzieci rodzą się bez instrukcji obsługi i sami musimy znaleźć najlepszą metodę dla siebie i dla nich. Zawsze jest możliwość zmiany, każda chwila może być zapałem, aby zacząć od nowa i wychowywać na innych zasadach.
Obecnie bliskie jest mi rodzicielstwo bliskości, ale tak samo ważna jest dla mnie w życiu równowaga, moje poczucie komfortu. Dlatego tak jak pewnie większość mam miewam poczucie dyskomfortu, gdy zostawiam dzieciaki z tatą, dziadkami. Staram się to uczucie zaakceptować, pozwolić sobie na nie i wyjść. Myślą, że robiąc coś dla siebie, rozwijając robię też coś dla moich dzieci. Nie bez powodu mówimy, że „szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko”. Nie damy rady ich trzymać całe życie pod kloszem , muszą nabierać własnych doświadczeń, a my możemy to tylko obserwować, wspierać, akceptować.
Cały czas szukam odpowiedniej drogi do wzajemnego poznania siebie, swoich dzieci, abyśmy mogli być szczęśliwi, wolni dając sobie prawo do popełniania błędów i tego Wam również życzę.
Moim zdaniem, największą stratą dzieci w ostatnim trzydziestoleciu jest fakt, że nie istnieje dla nich żadna przestrzeń wolna od dorosłych. Nie ma już drzewa na podwórku, gdzie mogłyby przebywać same. Dawniej dzieci kształtowały swoje kompetencje społeczne w zabawie i komunikacji z innym dziećmi. Takiej możliwości już prawie nie mają, bo nawet kiedy są razem, to dookoła stoją dorośli, którzy się do wszystkiego wtrącają. Na dodatek, często są oni tak romantycznie lub idealistycznie usposobieni, że nie tolerują żadnych konfliktów. Niewesoło jest być dzisiaj dzieckiem z tymi dorosłymi, którzy nie odstępują ich na krok. A przy tym zaczyna się w różnych środowiskach pedagogicznych mówić, że dzieci mają wielką potrzebę granic. To po prostu trudne do uwierzenia, bo życie dzieci nigdy nie było bardziej ograniczone niż teraz. Dorośli są przez cały dzień przy nich i je kontrolują. Jesper Juul – „Przestrzeń dla rodziny”
Fot. Hubert
Brak komentarzy