Wciąż się przekonuję, że ludzie o pięknych sercach, wartościach na naszej drodze się pojawiają, wystarczy ich zauważyć i zatrzymać przy nich na dłużej. Oczywiście tych ze złą intencją też nie brakuje, ale mamy możliwość sami wybrać na kim chcemy skupić naszą uwagę.
Do Londynu pojechałam z czystą kartą, ostatnie tygodnie były dopięte na ostatni guzik, zapełnione pracą. Nie miałam czasu i chyba nawet ochoty nic planować. Lubię jechać i doświadczać, nie wszystko w swoim życiu lubię mieć zaplanowane. Takie wyłączenie daje odpoczynek dla mojego umysłu. Nie muszę się zastawiać, co jeszcze chce zobaczyć, co warto odhaczyć z listy.
aPo przyjeździe do Marty, Adama i Jaśka (dziękujemy <3) biesiadowaliśmy, celebrowaliśmy moje urodziny (taki mały prezent sobie sprawiłam). Siedzieliśmy, zjadaliśmy pyszności, które Marta przygotowała i godzinami rozmawialiśmy. Po 4 latach od ostatniego spotkania nasze buzie się nie zamykały. Mieliśmy potrzebę poruszyć tak wiele ważnych i mniej ważnych tematów.
Jeden dzień spędziliśmy sami, gdy wszyscy domownicy musieli udać się do codziennych obowiązków. Już na wejściu do autobusu pomyliśmy strony i pojechaliśmy w drugim kierunku. Nie było to dla nas problemem. Chętnie odkryliśmy nowe uliczki w Londynie, a dzieciaki z wielką radością siedziały na górze, aby liczyć inne piętrowe autobusy. Nasz czas #wdrodze. Kaja miała swój cel – pojechać na przedzie górnej szyby. Cel został odchaczony. Kolejne doświadczenia to przypadki. Budziliśmy się i myśleliśmy, co będzie dla nas i trójki dzieci odpowiednie.
„Lepiej dobrze podróżować niż dotrzeć do celu.” – Budda
Przyjaźń na odległość? Z Martą nie widziałyśmy się 4 lata w tym czasie urodził się nam Kajetan, a im Jasiek. I już po kilku minutach czułyśmy się jak za dawnych studenckich lat w Gdańsku. Bez skrępowania mógłyśmy o wszystkim rozmawiać, czulyśmy jak nasza energia się łączy.
„Odległość powinna dzielić tylko ciała, nie serca.”
Uwielbiam obserwować ludzi, którzy swoją determinacją, w zgodzie z pięknymi wartościami idą do przodu. Tak właśnie widzę Martę (polecam sprawdzić jej bloga) i Adama. Ich ciężka praca w Anglii jest przygodą, która pozwala doświadczać innego świata i prowadzi jednocześnie do bardziej stabilnego życia po powrocie do Polski. To nie jest czas który pozwala kupować droższe buty, torebki „tam”, ale myśl o przyszłości. Bardzo ich podziwiam <3
Przemarzając uliczki podziwialiśmy piękne kamieniczki, zatrzymywaliśmy się na kawy, wspólne obiady.
Odwiedziliśmy Muzeum Sztuki Nowoczesnej, gdzie wśród betonowych ścian znajdują się na wszystkich piętrach wystawy, kawiarnie, bookshop. Z 10 piętra można podziwiać piękny widok na Londyn (wejście bezpłatne).
Muzeum Horniman zwiedzaliśmy sami. Wycieczka zaczęła się od ogrodu na zewnątrz, gdzie mogliśmy spotkać mieszkające tam zwierzęta (alpaki, króliki, owieczki). Znajdował się tam również dom motyli, które chętnie się z nami witały siadając na ubraniach, głowach. Kajetan nie był jednak ich wielkim fanem i za długo się nie gościliśmy.
Wchodząc do głównej siedzimy Muzeum Horniman zobaczyliśmy wypchane zwierzęta… Pierwsze słowa Kai „mamo to nie miejsce dla nas, tu są zabite zwierzęta z rodzinami”. Jej empatia tak bardzo mnie wzrusza i jednocześnie cieszy.
Peggy Porche kawiarnia rozchwytywana przez influencerki. Dziewczyny stoją w kolejkach, aby usiąść na zewnątrz i zrobić sobie idealne zdjęcie. Jak widać my też mamy swojej zdjęcie z Kają, tylko w nie idealnej formie.
Podczas niedzielnej wycieczki do Londynu zrobiliśmy 17000 kroków, przemierzaliśmy najbogatsze uliczki, podziwiając kamienice i auta. Mój ulubiony Mercedes G też znalazł się na zdjęciu. Kierowaliśmy się do Winter Wonderland w Hyde Park, aby zobaczyć jak wygląda na żywo największy w Londynie jarmark świąteczny połączony z parkiem rozrywki..
„Podróżowanie uczy skromności. Widzisz, jak niewiele miejsca zajmujesz w świecie.” – Gustave Flaubert
Podczas niedzielnej mszy zobaczyłam jak piękna jest różnorodność. Podczas wspólnego mówienia „Ojcze nasz” trzymaliśmy się za ręce. Rozczuliłam się, gdy w jednej ręce trzymałam ręke angielskiego dziecka w drugiej małego murzynka. Poczułam, że mimo wielu różnorodności jesteśmy jednością.
I to dla takich wspaniałych chwil uwielbiam podróże małe i duże. Dla odkrywania kim jestem ja, moja rodzina i reszta świata.
Fot. Ja, Marta, Hubert
Brak komentarzy