Bluza: Żaneta Giza
Bransoletka: Lilou
Spodnie: Second Hand
Fot. Piotr Terebiński
Dzisiaj dosłownie wskoczyłam na salony, salonu swojego mieszkania. Do postu siadałem kilka razy co chwile zmieniając temat i koncepcje. Kiedyś przeczytałam, że wena przychodzi wtedy, gdy jest samodyscyplina, usiądziesz i zaczniesz pisać. Dzisiaj się przekonałam, że jedno nie idzie jednak z drugim w parze. Żeby się w tym utwierdzić usłyszałam, że mamy jeden z najbardziej depresyjnych dni w roku. Staram się odsuwać takie informacje, ale czemu nie dać sobie możliwości, aby odpłynąć i zatracić się w chwili słabości. Mogłam sobie trochę ponarzekać do przyjaciółki czy mojego ulubionego fotografa Piotrka. Po czasie jak już im namarudzilam dostałam kilka pozytywnych wiadomość czyli nic nie ukryje się w naturze, równowaga musi być. Dobrze jest zaakceptować swoje nastroje, dać sobie przyzwolenie na chwilowe słabości i narzekanie. Cieszy mnie fakt, że ten „wyjątkowy” dzień się kończy, a jutro będzie kolejny piękny, pełen nowych wyzwań. Przyznam w sekrecie, że samo narzekanie nic mi nie pomogło, więc nie polecam sprawdzać na własnej skórze 🙂
Brak komentarzy