Spódnica, pasek: H&M
Buty: Zara
Koszula: Second Hand
Naszyjnik, bransoletka: Lilou
Fot. Piotr Terebiński
Żyjąc w świecie „tu i teraz” rozumianego na 1000 sposobów często zapominamy, że nie musimy w danej chwili odpowiadać na telefony, smsy czy wiadomości na portalach społecznościowych.
Na wszystko potrzeba odpowiedniego czasu. Ja, aby nie przeszkadzać sobie w zabawie z dziećmi, chwili dla siebie czy randce z Hubertem zazwyczaj odpowiadam na zaległe telefony jadąc później samochodem. Włączam tryb głóśnomówiący i działam. Oczywiście są sytuacje, gdy np. czekam na dany telefon lub wiem, że to coś ważnego i odbieram.
Po kursie „Pani swojego czasu” pozostałam bez wszystkich powiadamiaczy/rozpraszaczy. Nie znajdziecie na moim telefonie powiadomień z portali społecznościowych, skrzynki mailowej itp. Dla świętego spokoju i możliwości samej decydowania, kiedy chcę poświęcić swój czas na @, wiadomości. To ja wtedy decyduję co jest ważne w danej chwili, aby co chwilę mi nie dzwonił telefon, świecił informując o polubieniach, komentarzach. Ogromna ulga, którą po roku od kursu jeszcze bardziej świadomie doceniam. Zapewne do niektórych rzeczy trzeba „dorosnąć”, efektem też jest praca ze sobą i rzeczami, które nie do końca nam odpowiadają. Ludzie często z tysiącem powiadomień nie zdają sobie sprawy, że ich telefon nimi rządzi, że tracą niepotrzebnie czas. Najtrudniejsza pokusa dotyka mnie po wstawieniu nowego wpisu, zdjęcia, informacji. Jestem ciekawa, czy kogoś to zainteresowało. A największa frajda jest jak coś wstawię i zapomnę o tym, a później wchodzę i widzę polubienia i komentarze. To mi pokazuje, że warto jest czekać na gratyfikację, po dłuższym czasie ona inaczej smakuje.
Miałam taki czas jak pojawiły się na fanpage informacje „ta osoba odpowiada zazwyczaj w ciągu 1h na wiadomości” to chciałam się mieścić w tym czasie, czułam, że będzie to podkreślenie mojego zaangażowania. Jednak szybko się z tego wyleczyłam, zauważyłam że Facebook stara się mnie zmobilizować do częstszego wchodzenia na ich kanał. Moja wolność wyboru została zachwiana przez jeden napis. Czy warto? Ja już znalazłam swoją odpowiedź, a jak Ty uważasz?
Teatr Płocki kolejny raz udostępnił nam piękne miejsce na zdjęcia. Bardzo dziękuję za tą możliwość.
Brak komentarzy