Buty: MANGO
Kopertówka: Zuzia Górska
Spódnica, bluzka: Second Hand
Fot. Piotr Terebiński
Czy warto czasami upaść na dno lub spotkać się ze ścianą? Czy da się porażki przekuwać w lekcje, które mogą ulepszyć nasze życie?
Kiedy cztery lata temu w moim życiu przyszedł czas niszczenia odczuwało ten stan całe moje ciało. Leżałam i płakałam, czułam, że coś we mnie umiera. I miałam rację. Stara Sandra odeszła, aby zrobić miejsce nowej, bardziej świadomej kobiety. Nowe wartości, poczucie spełnienia, obfitości, radości życia „tu i teraz”. NIe był to pstryk tylko długi proces, który trwał kilka miesięcy.
`Doszłam do ściany, gdzie przestałam lubić siebie i swoje reagowanie na codzienne życie. Relacje z ludźmi odbiegały od wymarzonych, przyjaźnie, które trwały latami zaczynały się samoistnie rozpadać, a ja zastanawiałam się dlaczego. Teraz wiem, że spotykamy różnych ludzi na swojej drodze i niektórzy mają przekazać nam tylko naukę i nasze drogi się rozchodzą, każdy idzie w innym kierunku. Inni ludzie podobno są jak anioły, które będą nam towarzyszyć zawsze, ale o tym się przekonam dopiero za wiele lat.
Podczas procesu zdarzały się chwilę zwątpienia i zadawałam sobie pytania czy warto tak nad sobą pracować, tracąc w pewnym sensie siebie i odkrywając się na nowo. Przekształcając znane mi przyzwyczajenia w których czułam się bezpiecznie, tracąc ludzi musiałam budować swój świat na nowo i nie zawsze było mi łatwo. Ale teraz wiem, że warto. Dobrze jest zrobić pierwszy krok i mocno trzymać się swoich działań.
Teraz wiem, że bałam się odrzucenia, nie chciałam czuć się gorsza i przez to oceniałam ludzi, sytuacje, co pozwalało mi odwrócić uwagę od samej siebie.
W chwili upadku wszechświat wysłał na moją drogę anioły, które pokazały, że można żyć inaczej, w zgodzie ze sobą, akceptując siebie i swoje wybory. Codziennie spotykamy na swojej drodze wielu ludzi, wystarczy obserwować, co przynosi nam nowy dzień, jakie sytuacje.
Po przeczytaniu tysięcy stron z samorozwoju, godzinach coachingu i spotkań motywacyjnych czuję, że życie to nie przypadki tylko nasze świadome wybory. Każde doświadczenie, człowiek na naszej drodze jest potrzebny, aby zrozumieć siebie i swoje potrzeby. Na pozór niszczące relacje, doświadczenia przygotowują nas do czegoś pięknego, nowego.
Podczas mojego wchodzenia w nowe życie towarzyszyła mi płyta Sorry Boys z którą bardzo się identyfikowałam w tym czasie. Podczas sobotniego koncertu na Olsztyn Green Festival słysząc piosenkę „Evolution” po mojej twarzy płynęły łzy. Czułam, że ta chwila jest wyjątkowa i mogła dla mnie trwać bez końca. Od tego czasu uważam, że każda zmiana jest paliwem i warto próbować żyć na nowo, tak abyśmy czuli się szczęśliwi ze sobą.
Sandra cudownie to opisujesz. Jesteś dla mnie takim aniołem i w 100% mogę się wczuć w ten proces, aż mi łezka uciekła 🙂 jesteś teraz czystą pozytywną energią, szczęście od Ciebie emanuje! Po prostu muszę się uśmiechnąć, tak działasz na ludzi 😀
Bardzo dziękuję kochana 🙂 :*
Cudownie namalowana pięknymi słowami historia.
Wyniszczająca wydaje się dla nas jest pozorność kontaktów, pozorne relacje, brak zatrzymania i porozmawiania z bliskimi. Za Osiecką: nieustannie błaznujemy, dajemy przedstawienia, odgrywamy całe dramaty i farsy w lustrach ludzkich oczu, jesteśmy tacy, jakimi nas chcą…
A to wyniszcza, powinniśmy być w zgodzie ze sobą…
Sandro, pięknie, że masz baki pełne paliwa do przeżywania szczęścia i dokonywania świadomych wyborów. Życzę Ci tylko dobrej energii wokół Ciebie i ludzi zarażających pasją i mocą swoich przekonań.
Pięknie to napisałaś Mika 🙂 Dziękuję i pozdrawiam
Pingback:Odpuszczanie jako oznaka odwagi - SandraPanus.pl - Blog Moda Lifestyle