6 marca czułam tęsknotę, wracałam myślami do dnia, emocji, których doświadczyłam 10 lat temu.
Zabrałam od mamy klucze do mieszkania babci i dziadka, aby poczuć ich bliskość… Tam stoją ich meble, książki, kalendarz w którym dziadek pisał numery telefonu, a babcia przez tyle lat go nie wyrzuciła.
10 lat temu poczułam pierwszy raz na własnej skórze, że ludzie umierają, odchodzą z naszego świata i już nie wracają… Niby każdy o tym wie, że kiedyś umrzemy, ale w takiej chwili zawsze przychodzi szok, niedowierzanie. Jak mój ukochany dziadek mógł odejść? Wyszłyśmy przecież z babcią tylko na ciuszki, a po powrocie Jego już z nami nie ma!
Pierwszy raz poczułam jak śmierć, odejście bliskich boli. Patrząc z perspektywy czasu widzę, że byłam bardzo młoda, zakochana (dopiero wchodziłam w związek z Hubertem), nie tak bardzo wierząca i ufająca, że to ma jakiś sens. Pewnie dlatego przechodzenie przez czas żałoby był zupełnie inne jak w przypadku babci…
Mieszkałam i studiowałam w Gdańsku, mój cotygodniowy powrót do Płocka był powrotem we łzach.. Widząc z daleka kominy Orlenu (miejsce dziadka pracy) płakałam.. Nie potrafiłam się uspokoić.. Właściwie nie mając takiej ochoty. Idąc po klatce do babci płakałam.. Mam wrażenie, że pierwsze 3 miesiące tylko płakałam, nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca… W lipcu wyjechaliśmy z Hubertem na wakacje do Grecji, gdzie zapytał mnie czy spędzę z nim resztę życia.. Najpiekszniejszy moment w moim życiu i ta myśl.. Jak życie potrafi być przewrotne. Z jednej strony straciłam jedną z na najważniejszych osób, a z drugiej zyskując nową, z którą buduję swój dom, rodzinę.
Z perspektywy czasu wiem, że był to jeden z ważniejszych momentów, najważniejszych decyzji, które ugruntowały moje życie. Straciłam dziadka (który był dla mnie jak ojciec) i zyskałam męża, mężczyznę, który ma wiele wartości podobnych do ukochanego Stasia… Nastąpiła wymiana. Jeden mężczyzna został zastąpiony drugim.. Pustka w życiu nie istnieje.. Może czasami trzeba się przyjrzeć sytuacji z daleka, dalszej perspektywy. Aby zobaczyć głębszy sens?
Dużo osób mi mówi, że jestem optymistką i przez to nie widzę „zła” na świecie. Ja je widzę, ale staram się też dostrzegać szanse, możliwości z zaistniałej sytuacji. To mi pomaga, żyć w zaufaniu, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Jeśli ten sposób może komuś pomóc to serdecznie polecam wypróbować.
Sweter: Second Hand
Fot. Monika Górska
Ogromne podziękowania dla Biblioteki Pedagogicznej, która umożliwiła zrobienie zdjęć w ich magicznym wnętrzu <3
Piękny wpis! Zawsze bardzo mnie irytuje, jak ktoś mówi, ze optymiści nie widzą zła na świecie – widzą, bo trzeba być ślepcem, żeby nie dostrzegać, ale takie osoby po prostu nie dają mu się zdominować. Tak trzymaj!
Dziękuję :* Uściski
Mi jeszcze trudno złapać tę drugą perspektywę. Trzeba najpierw przeżyć to odejście, aby zacząć od nowa!